Myślałem ostatnio o dwóch sprawach, o których chyba rzadko myśli się w kontekście projektowania UX.

1) Czy są interfejsy, które starzeją się lepiej niż inne? Takie, które po latach nadal wydają się eleganckie, da się ich używać bez bólu, widać w nich jakąś głębszą myśl?

2) Czy istnieje coś takiego jak własny styl w projektowaniu interakcji?

Wiele projektów wzornictwa przemysłowego nie starzeje się. Prace szwajcarskiej szkoły designu są nadal piękne i inspirujące po wielu latach. Ale rozwój technologii i coroczna pogoń za nowymi trendami sprawiają, że projekty serwisów internetowych (i inne interfejsy) starzeją się straszliwie szybko: teraz zrobilibyśmy to zupełnie inaczej, lepiej.

To niekoniecznie źle, ale wydaje mi się, że podczas projektowania warto myśleć, o tym, czy to będzie wyglądało znośnie za 2-3 lata? Nawet jeśli to złudne.

Myślę, że są takie projekty, które lepiej opierają się próbie czasu, niż inne, można je łatwo ewolucyjnie rozwijać.

1) Takie projekty, które są proste, minimalistyczne, bez zbędnych wodotrysków, użyteczne, bo docierają do istoty rzeczy i realizują dobrze kilka najważniejszych zadań. Takie, które starają się jak najlepiej zaprezentować treść i nie odciągają od niej uwagi, a nie takie, które są sztuką dla sztuki.

2) Takie projekty, które starają się wyrazić styl i charakter marki (z pewnością nie robią tego stockowe zdjęcia), są przez to oryginalne, konsekwentne i spójne, adaptują trendy, ale nie są ich kopią.

Serwis będący kopią interfejsu Windows 8 za dwa lata będzie więcej, niż śmieszny. Long page'e z efektem paralaksy są już totalną sztampą. Dlaczego połowa sajtów z Awwwards.com wygląda tak samo? (Nawet jeśli w tym momencie zajebiście.) Dla odmiany, myślę, że serwis Gov.uk za kilka lat będzie nadal w porządku, bo nie jest xero żadnego nowego trendu i jest tak prosty, jak to tylko możliwe - jest czystą, czytelnie zaprezentowaną, przemyślaną informacją.

Mode passes; style remains. Mode is made of a few amusing ideas, meant to be used up quickly, so they can be replaced by others in the next collection. A style endures even as it is renewed and evolved.

— Coco Chanel

Tego rodzaju projekty trudno jest zrobić i jeszcze trudniej jest je sprzedać. Przemycenie czegoś charakterystycznego, jakiejś osobowości w projekcie bywa trudne, jeśli dążymy do prostoty. A duże korporacje mocno się przed tym bronią: wolą być nijakie, bo to bezpieczne. Często wygrywa też, to co bardziej flashy & fancy, ten kto obieca więcej, użyje odpowiednich buzzwordów, zmieści więcej ficzerów, lepiej wpisze się w nowe trendy. "Gangnam Design".

Niestety, prostota, spójność i trwałość interfejsu przy powierzchownej ocenie mogą nie robić efektu WOW. Tylko, że pusty efekt WOW szybko zmienia się w efekt WTF, kiedy pojawiają się problemy z użytecznością, utrzymaniem, skalowalnością, rozwojem.

Więc dużo mówi się o gamifikacji, ale ile naprawdę sensowych i udanych projektów gamifikacyjnych możesz wymienić? Czy samozwańczy polscy eksperci od gamifikacji mają takie projekty na swoim koncie? Raczej nie. Więc jest to pomysł wysokiego ryzyka, może fajny jako rozwojowy dodatek, ale nie jako centralny pomysł. I tak jest z wieloma gorącymi trendami.

Jeśli myślę o swoich projektach na przestrzeni paru lat (tych ważniejszych), to wydaje mi się, że dostrzegam pewne punkty wspólne: oparcie się na kilku centralnych ideach, maksymalne ograniczenie liczby widoków i linków na początek, unikanie wszelkich komplikacji. (Czy niezgrabne makiety, abstrakcyjne procesy i struktury mogą świadczyć o stylu?) Zwykle też zaczynam projektowanie od przejrzenia CI, zastanawiam się nad tym, co pasuje do stylu firmy, logotypu. Niby to powinno mało obchodzić "architekta informacji", ale jest to coś, co mnie inspiruje. Nie wiem, czy ktoś poza mną to zauważy i doceni, ale ważne to być zadowolonym z siebie 😉

Wierzę bardzo mocno w siłę prostoty. I myślę, że nie tylko ja, ale też ludzie z którymi pracuję, mamy mocne wspólne poczucie, co jest dobre, a co złe, jakie projekty chcielibyśmy robić. Czasem patrząc na projekty konkurencji mam wrażenie, że jesteśmy na zupełnie przeciwnych biegunach "stylu". Że nigdy nie zrobiłbym takiego projektu, jak oni. Na dobre albo na złe - po prostu wierzę w co innego, to nie jest mój styl.

Do poczytania