Jako projektant interfejsów jestem często proszony o zaprojektowanie “lepszego” interfejsu dla jakiegoś produktu. Zwykle można to zrobić w taki sposób, że pod względem czasu nauki, szybkości wykonywania operacji (produktywności), mniejszej liczby popełnianych błędów, czy łatwości implementacji nowy projekt będzie bardziej efektywny od produktów konkurencji lub klienta. Jednak nawet kiedy moje propozycje są postrzegane jako znaczące usprawnienia, bywają często odrzucane na podstawie tego, że nie są intuicyjne. To klasyczny “paragraf 22”. Klient chce czegoś, co ma być znacząco lepsze od konkurencji. Ale jeżeli ma być lepsze, nie może być takie same, więc musi być inne (zwykle im większe ulepszenia, tym większa różnica). Dlatego projekt nie może być intuicyjny, to znaczy znajomy. To czego zwykle chce klient, to interfejs z marginalnymi zmianami, które w jakiś sposób będą skutkowały ogromnym postępem. Co jest do osiągnięcia tylko w rzadkich sytuacjach, kiedy oryginalny interfejs ma jakąś poważną wadę, którą można wyeliminować przez drobną poprawkę. - Jef Raskin
Polecam bardzo ważny tekst Jefa Raskina "Intuitive equals familiar" (1994)!
Często mówimy, że jakiś produkt jest "intuicyjny" traktując to jako pozytywną cechę, która ma być wyznacznikiem użyteczności. Ale co to właściwie znaczy? Każdy interfejs wymaga krótszego lub dłuższego czasu przeznaczonego na naukę. (Nawet całkiem prosty interfejs iPhone'a.) "Intuicyjny interfejs" to tyle, co "znajomy", a więc pozwalający na zastosowanie już posiadanej przez użytkownika wiedzy i nawyków. "Intuicyjny interfejs" nie wykracza poza znane konwencje, co znaczy, że nie wprowadza żadnych większych innowacji. A rozwiązania konwencjonalne, standardowe i najbardziej rozpowszechnione wcale przecież nie muszą być najbardziej optymalne.
Innowacyjne interfejsy zawsze będą początkowo odbierane jako "mniej intuicyjne" w porównaniu do rozwiązań klasycznych, do których użytkownicy są już przyzwyczajeni, choć faktycznie nowe propozycje mogą być dużo bardziej użyteczne i efektywne, kiedy je lepiej poznamy (i staną się "intuicyjne").
Każda większa zmiana interfejsu wiąże się z postawieniem użytkowników w nowej, nieznanej im sytuacji. Nawet przy mało rewolucyjnych redesignach często zdarza się, że starzy użytkownicy źle reagują na nowy interfejs, co do którego jesteśmy pewni, że obiektywnie działa on sprawniej od poprzedniego (i nowi użytkownicy to potwierdzają szybciej go opanowując).
Nadmierne przywiązanie do "intuicyjności", czyli po prostu przyzwyczajeń i konwencji, może hamować innowację. Lepiej poświęcić więcej uwagi wspomaganiu procesu nauki nowego interfejsu i dobremu wytłumaczeniu zmian użytkownikom, niż traktować "intuicyjność" jako najważniejszy cel.
Ciekawe a propos intuicyjności interfejsów: Joe’s First Computer Encounter
@Bartek Matoga
“Czy uznalibyście oklepane, dobrze znane, ale zbyt skomplikowane rozwiązanie zastosowane w jakimś nowym produkcie za intuicyjne?”
Tak. Na przykład zapisywanie plików w istniejących systemach operacyjnych jest zbyt skomplikowane, ale oklepane, więc już intuicyjne dla większości użytkowników.
“Intuicyjny to taki, który jest oczywisty natychmiast lub niemal natychmiast, po wstępnym zapoznaniu się z nowym otoczeniem, kontekstem. Coś co musimy oklepać, żeby w końcu stało się oczywiste – nigdy intuicyjne nie było.”
Trochę wątpię w występowanie takich oczywistych oczywistości. Jakieś przykłady? I dlaczego niby mają być lepsze? Jazda na rowerze, samochodem, konno, gra na gitarze, jedzenie nożem i widelcem, to są czynności wykonywane intuicyjnie. Dlatego, że długo się ich uczysz.
W sklepach internetowych, oczywiście. 😀
Artykuł jest przyjemnie napisany i bardzo inspirujący, jednak nie mogę się w pełni zgodzić z poglądem utożsamiającym intuicyjność ze znajomością danego elementu.
Nie będę tutaj przytaczał argumentów filozoficznych czy językowych, ale pragmatyczne – z naszego podwórka.
Czy uznalibyście oklepane, dobrze znane, ale zbyt skomplikowane rozwiązanie zastosowane w jakimś nowym produkcie za intuicyjne?
Domyślam się, że nie.
Takie, niesłuszne moim zdaniem, pojmowanie intuicyjności stoi prawdopodobnie za poglądem, że dążenie do intuicyjnych rozwiązań może ograniczać innowacyjność.
Myślę, że niekoniecznie.
Żeby coś było intuicyjne z pewnością musi bazować w jakiejś mierze na czymś co już znamy – choć niekoniecznie na poziomie świadomości. Nie wyklucza to jednak innowacyjności. Często chodzi po prostu o to, żeby w innowacyjnych produktach adaptować, wykorzystywać (na nowo) konwencje – często z innych obszarów. Np. taki prosty koszyk w sklepach komputerowych – nawiązuje do wózka w markecie (konwencja), ale na gruncie webu był taką mini-innowacją. To tylko najprostszy przykład.
Moim zdaniem, najogólniej mówiąc, intuicyjny jest bliższy oczywistemu niż znajomemu. Jasna sprawa, że znane, oklepane często jest oczywiste – siłą rzeczy. Ale to jeszcze nie znaczy, że jest intuicyjne. Intuicyjny to taki, który jest oczywisty natychmiast lub niemal natychmiast, po wstępnym zapoznaniu się z nowym otoczeniem, kontekstem. Coś co musimy oklepać, żeby w końcu stało się oczywiste – nigdy intuicyjne nie było. Stąd chyba nieporozumienia.
W moim przekonaniu przyjmując innowacyjne rozwiązania, powinniśmy dbać o to, aby były one intuicyjne – tam właśnie jest to najważniejsze. I tutaj nie do przecenienia jest rola badań użyteczności.
@Coldwaver
No ale nie wiem, czy chcesz dyskutować, czy przyszedłeś tylko się pochwalić, że czytałeś filozofa? 🙂
Piszesz jakby pojęcie intuicji było co najmniej zdefiniowane normą ISO, ale tak nie jest. Co ma do tego metodologia nauk? Ja bym szukał raczej w neuropsychologii.
Chodzenia i mówienia trzeba się nauczyć, a co dopiero używania skomplikowanych narzędzi. 2+2 też jest dalekie od oczywistości (a matematyka liczb naturalnych jest zgodna z doświaczeniem.) Nie wierzę w żadną oczywistą intuicję 🙂 Afordancje Normana też nie są oczywiste.
@kissdesign
Microsoft jest dla mnie przykładem takiej firmy, która jest w stanie zaryzykować coś nowego, tylko wtedy kiedy ma już tak zepsuty produkt, że naprawdę nie ma innego wyjścia… Jak podany przez Wojtka przykład Office’a albo Windows Phone 7.
Chyba największą barierą jest zachowawczość osób, które decydują o wprowadzeniu takiego czy innego projektu. Boją się ryzyka związanego z nowatorskimi rozwiązaniami. I to jest problem…
Tutaj przytoczyłem tylko obrazowy przykład A.S., nie pełne wyjaśnienie oczywiście (zajmuje ono parę rozdziałów…) Przyglądam się po prostu z zainteresowaniem zamieszczonym tu treściom z perspektywy metodologii nauk i filozofii i “zabolał mnie w oczy” tytuł, bo słowo “intuicyjny” nie znaczy dokładnie tego samego, co “znajomy” i w miarę pogłębiania wywodu gubimy precyzję. Takie małe akademickie zboczenie. 😉
@Coldwaver
Nie wiem dlaczego wyjaśnienie Schopenhauera ma być lepsze, niż Raskina. Cel i zakres ich myślenia był zupełnie inny. Nie chodzi o dowodzenie jakiś a priori. Mowa o tym, że łatwo odrzucić projekt polegając na wrażeniu, że nie jest “intuicyjny”. Intuicja to uczucie towarzyszące rozpoznaniu znanego wzorca. O ograniczeniach biologicznych nie ma co mówić, bo to jest niezmienna stała (na którą można jednak różnie odpowiedzieć – latające przyciski, czemu nie.)
Bardzo ładną ilustracją jest MS Office 2003->2007. Wielu narzekało na zmianę (która była bardzo duża), ale teraz wszyscy zgodnie twierdzą, że 2007 jest lepszy.
Artykuł ciekawy, ale wprowadza chaos pojęciowy. “Intuicyjny” wcale nie oznacza “znajomy”. Na gruncie języka polskiego bliższe prawdy byłoby równanie do słowa “oczywisty”. “Intueri” znaczy tyle, co “wpatrywać się w”, “pojmować na pierwszy rzut oka”. Konsekwencją tego jest szerszy zakres pojęcia niż przyjęty przez Autora. To, co intuicyjne, wykracza poza nawyk i, oczywiście, poza konwencję. Schopenhauer dla wyjaśnienia intuicyjności stosował analogię do stawów naszych kończyn. Inteligibilne byty matematyczne wymagają by po prawej stronie formuły ‘2+2’ znajdowało się ‘5’, gdyż inne rozwiązanie byłoby dla naszego umysłu tak “bolesne”, jak próba zgięcia kolana ku przodowi. Innymi słowy: interfejs jest intuicyjny na mocy nawyków, uwarunkowań kulturowych – oraz uwarunkowań biologicznych. O ile twórca interfejsu może zabawić się demiurga nowych struktur kulturowych, to zabawa z mechaniką działania ludzkiego oka i ośrodków mózgowych powiedzie go na manowce. Dlatego, trywializując bardzo, najważniejsze dla funkcjonalności przyciski nie latają po ekranie, jak cudownie innowacyjne by to nie było.
Jak to powiedział Ford: Gdybym na początku swojej kariery jako przedsiębiorcy zapytał klientów, czego chcą, wszyscy byliby zgodni: chcemy szybszych koni. Więc ich nie pytałem.