Ten tytuł to oczywiście straszliwy clickbait, ale mam naprawdę taką nadzieję, że UX się wreszcie skończył, przynajmniej takim jakim go do tej pory znaliśmy 😉 Minęły czasy UX Designera jako ewangelisty projektowania zorientowanego na użytkownika, samotnego rycerza-humanisty w świecie IT.
Teraz już nikomu nie trzeba tłumaczyć, że to ważne. Słowa user experience, customer experience, czy nawet human experience (czy może być coś bardziej ogólnego, do tego stopnia, że nie wiadomo, co w zasadzie robisz?), "klientocentryczność", nie wspominając o design thinking, są na ustach wszystkich, nawet ludzi z zarządów firm, którzy wprawdzie mało wiedzą o projektowaniu, ale wiedzą że są to istotne hasła. Niestety przez swoją niejasność te terminy bardzo łatwo stają się pustymi sloganami. ("Tworzymy strategię naszej organizacji w kierunku zwiększania klientocentryczności poprzez rozwój customer experience w duchu metodologii design thinking." 😉 ) Swoje robi też wiara w to, że projekty rodzą się z badań, a nie z idei, pracy i doświadczenia designerów. (Wiele firm ma wszystko dokładnie przebadane, tylko nic dobrze nie zrobione.)
No więc Paweł Nowak miał taki pomysł, żeby koledzy blogowicze-UXowicze (Paweł, Marcin, Aga, Adrian, Adam - piona!) zadziałali razem, i żebyśmy napisali coś na wspólny temat. Więc piszę. Temat etyki projektanta zapodał Paweł, i myślę, że jest to temat ważny, wieloaspektowy i ciekawy.
Myślę, że pryncypia projektanta powinny być raczej proste, więc po krótkim namyśle doszedłem do tego, że jako profesjonalista do wynajęcia mam w sumie 2 punkty (coś jak "no women, no kids" Leona Zadowodowca 😉 )
Bardzo często jestem pytany o to, jakie książki związane z UX mogę polecić. Więc oto i jest: moja lista. Cześć pozycji pewnie pominąłem przez zapomnienie, część pominąłem celowo, pewnie warto by było tę listę, co jakiś czas odświeżać, co postaram się robić. (Zawsze też możesz mnie śledzić w serwisie Goodreads.)
Już niedługo (9-11 kwietnia 2014) w Warszawie odbędzie się UX Poland - czyli najważniejsza konferencja o user experience w Polsce. Relację z tego, jak było w zeszłym roku (super!) możecie przeczytać tutaj.
Tym razem najbardziej ostrzę sobie zęby na prezentacje Konstantina Weissa (Information Architects), Christiana Hertleina (IDEO - mam nadzieję, że to nie będzie tylko o tym, że są fajni, tylko jakiś naprawdę inspirujący konkret!) i Kary Pecknold (Frog Design), a więc ludzi z najbardziej topowych firm designerskich na świecie.
Jeżeli chodzi o polskich prelegentów, to najbardziej czekam na wystąpienia Kamila Adamczyka (InteliClinic) i Patryka Strzelewicza (Dice+), bo bardzo interesują mnie fajne projekty hardware-owe (i to z naszego kraju!)
15 lutego 2014 w siedzibie warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej odbędzie się konferencja World Information Architecture Day. Tematem przewodnim tegorocznej edycji będzie "Architektura informacji w służbie poprawy jakości życia".
World IA Day to cykliczna darmowa impreza organizowana pod auspicjami Information Architecture Institute. Ideą wydarzenia jest edukowanie i integracja środowiska architektów informacji, specjalistów user experience i HCI.
Pierwsza konferencja z tego cyklu odbyła się w Polsce w zeszłym roku. Tym razem modyfikacji ulegnie formuła wydarzenia, które zawierać będzie nie tylko wykłady, ale też warsztaty. W tym roku konferencja odbędzie się tego samego dnia w 24 miastach z 14 krajów na 6 kontynentach. Organizatorem warszawskiej edycji jest firma Uselab.
Rejestracja na World IA Day Warsaw 2014 odbędzie się w trzech etapach, których dokładne daty wraz z listą prelegentów i prowadzących warsztaty, podane zostaną na stronie www.worldiaday.pl.
Myślałem ostatnio o dwóch sprawach, o których chyba rzadko myśli się w kontekście projektowania UX.
1) Czy są interfejsy, które starzeją się lepiej niż inne? Takie, które po latach nadal wydają się eleganckie, da się ich używać bez bólu, widać w nich jakąś głębszą myśl?
2) Czy istnieje coś takiego jak własny styl w projektowaniu interakcji?
Wiele projektów wzornictwa przemysłowego nie starzeje się. Prace szwajcarskiej szkoły designu są nadal piękne i inspirujące po wielu latach. Ale rozwój technologii i coroczna pogoń za nowymi trendami sprawiają, że projekty serwisów internetowych (i inne interfejsy) starzeją się straszliwie szybko: teraz zrobilibyśmy to zupełnie inaczej, lepiej.
UI Design is not that Important
I’ve designed screens and interfaces for over a decade, and what I’m suggesting might make some of my colleagues mad, but I’m going to put it out there: UI design is not that important, and it’s not even that hard. It may have been hard ten years ago, but we now have a plethora of design patterns and best practices available for our review and use.
Z książki "Design Is A Job" Mike'a Monteiro, którą wszyscy designerzy (projektanci UX, projektanci graficzni) powinny zakupić i przeczytać!:
Who owns layout? Solving this problem once and for all
Every day, all across the world, probably as you read this, there’s a designer presenting page schematics, or wireframes, to a client. A page schematic is a terribly confusing thing to be showing to someone who’s not trained to read them. Even for someone who runs a website. (Ever look at the electrical wiring diagram for a refrigerator? Yet you stick your arm in one multiple times a day.)
And as if showing them that very confusing document isn’t enough pain to begin with we also throw in the biggest lie we tell our clients every day:
“These don’t imply layout.”
Oh, for fuck’s sake. How could they not?
This is generally done as a way to leave enough leeway for the visual designer to then come in and have the freedom to move things around as they organize the space and begin creating a visual experience. Which, by the way, we love. I once worked with an information designer who yelled at me for “moving things around!” (She’s no longer with us. The industry, I mean. Nothing was ever proven.) But we’re passing the problem on to our clients. We simply can’t tell a client to ignore the most obvious thing in front of them: an organized box! And think of all the meeting time we’d save by not having to constantly repeat that stupid phrase.
For years we’d go back and forth on ideas to make the river run uphill, and, well, the metaphor just gave it away. Let layout be layout. Get the visual designer and the information designer working together from the start. Get them to agree on a basic grid, a potential layout, core functionality placement, etc. And have everyone evolve that idea as the project moves forward so that every party is aware of what’s going on.
That way when you’re putting something in front of a client you can say something more to the tune of “This is where we’re headed with the layout, which we’re evolving together.”
So who owns layout? You all do. Now can we please stop arguing about it? It’s exhausting.
I jeszcze jeden cytat: I hate the term "information architect"; it’s a shame phrase, like "graphic novels". Designers are designers.
Kolejny wywiad z cyklu "managing UX" - tym razem na rozmowę ze mną zgodził się Marcin Treder, CEO UXPin, czyli polskiego startupu podbijającego Dolinę Krzemową 🙂 UXPin to narzędzie do tworzenia makiet interfejsu i innych dokumentów przydatnych w procesie projektowym - oprogramowanie "tworzone przez UX Designerów dla UX Designerów".
Jest jeden problem, którego projektant interakcji, przy tworzeniu serwisów internetowych dla dużych firm, rozwiązać często do końca nie może: zaprezentowanie oferty w sposób zrozumiały i łatwy w nawigacji dla konsumenta. Niby to kluczowe, tego właśnie się od niego oczekuje. Ale bywa, że oferta firmy jest tak duża i złożona, że pokazać się jej prosto po prostu się nie da... bez uproszczenia samej oferty. Czasem oferty nie rozumieją nawet pracownicy firmy, co więc mówić o klientach.
Myślę tu o firmach takich jak telekomy z dziesiątkami taryf i ich wariantów, bankach z portfolio 200+ produktów finansowych, firmach ubezpieczeniowych, które mają kilkaset ubezpieczeń na każdą okazje, producentach komputerów z 60 modelami podobnych laptopów, itp.
Po co w ogóle pokazywać to całe dobro w internecie skoro nikt nie jest w stanie tego zrozumieć, porównać i świadomie wybrać, bez poświęcenia na to duuużej ilości czasu i energii? Paradox of choice zabija pewnie połowę potencjalnej sprzedaży. Czy bank naprawdę potrzebuje 11 rodzajów kont o niewiele mówiących nazwach i 8 kart kredytowych? Czy nie prościej oferować jedno konto i jedną kartę z dodatkowymi opcjami? Czy chce mi się wybierać spośród 10 ubezpieczeń medycznych (każde z dodatkowymi wariantami)?