Poprzedni wpis zebrał lawinę komentarzy, trochę gratulacji, trochę hejtu, oraz sporo niezrozumienia.
Więc pozwolę sobie jeszcze raz wyjaśnić, o co mi z tym wszystkim chodzi.
Otóż, zupełnie nie chodzi o to, że jeden wytarty buzzword (User Experience) zastępujemy nowym, mocniejszym, bardziej błyszczącym i większym (Product Design). Wręcz przeciwnie: mniejszym, uważam, że potrzebne jest zejście na ziemię, odejście od magii UX-owych metod i powściągnięcie rozbuchanych romantycznych wizji UX-a, potrzeba konkretu.